Forum żeglarskie https://forum.zegluj.net/ |
|
Rejs Ilawa - Elbląg https://forum.zegluj.net/viewtopic.php?f=39&t=8076 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Kazik635 [ 25 kwi 2011, o 18:08 ] |
Tytuł: | Rejs Ilawa - Elbląg |
Pierwszy raz w życiu przepłynąłem z Iławy do Elbląga niżej widocznym Kormoranem. Dotychczas pływałem tylko po Zalewie Wiślanym małymi mieczówkami o powierzchni żagla do 10 m2.Były to żaglóweczki bez kabiny, raczej do pływania rekreacyjnego.Trwało to kilka ładnych sezonów i przyznam,że znudziło mnie to trochę.Niektórzy mówią,że apetyt rośnie w miarę jedzenia.No i ciągle te przechyły i przechyły na zalewowej fali.Pomyślałem sobie o zaletach spo- kojnego pływania po licznych żułwskich kanałach, najlepiej w gronie przyjaciół.Wybór padł na Kormo- rana całkiem przypadkowo.Po prostu w tej cenie nic innego nie było.Łódka luksusów nie zapewnia.Dwie solidne koje dają możliwość spokojnego snu.Są jeszcze dwie hundkoje,ale służyły one wyłącznie do składowania bagaży – w tym zapasowego silnika. Załącznik: Stan łódki to więcej niż dobry.Na uwagę zasługują mocne laminaty.Wnętrze łódki zapewnia możliwość przebywania czterem dorosłym osobom.Mam na myśli samo siedzenie bo ze spaniem to gorzej.Kilku dniowe rejsy to tylko w dwie osoby. Kormorana prowadzi się łatwo.Ja używałem małego silnika o mocy tylko 4 km.Był to 10 letni czterosów Yamahy.Pracował perfekcyjnie.Zaskoczył mnie niskim zużyciem paliwa.Z Iławy do Elbląga pociągnął tylko 10 litrów etyliny 94.Prędkość z jaką płynąłem to przeciętnie 5 kilometrów na godzinę.Wiem,że to żółwie tempo,lecz dla mnie prędkość to rzecz nie najważniejsza. Troszeczkę hałasował i wibrował jak na jednocylindrowy przystało. Muszę tu wyjaśnić,że nigdy wcześ- niej na silnikach nie pływałem.Zanim z Iławy wypłynąłem poprzedni właściciel udzielił mi krótkiego instruktarzu w zakresie eksploatacji tegoż silnika, z podstawowymi manewrami tejże łodzi.Gdy stwier- dził,że dam sobie radę,odjechał do domu.Okazało się ,że to co udawało się jemu,mnie już nie musi. Trwało to jakiś czas zanim opuściłem przystań.Na otwartej wodzie poczułem się pewniejszy siebie. Na pustym akwenie przećwiczyłem zwroty na silniku i zadowolony ich rezultatem popłynąłem z zało- gantem w wymarzony dwudniowy rejs do Elbląga. Jak już mówiłem wnętrze dla dwóch osób jest zupełnie wystarczające.Dużo światła zapewniają cztery okna.Pod siedzeniami są dość obszerne przestrzenie.Część z nich wykorzystaliśmy na składowanie pro- wiantu z uwagi na znacznie niższą temperaturę jaka tam panowała.Znacznie niższą niż w kabinie. Wyżej wspomniałem o załogancie którym był , a raczej była (i jest do dzisiaj ) moja żona.Osoba,o ile tak można powiedzieć,mało opływana.Ale mimo to na łajbie dość użyteczna.Obok podstawowych funkcji do jakich została przez naturę , na długiej drodze ewolucji przysposobiona,mam tu na myśli pranie,goto wanie i cerowanie skarpetek,nabyła w sposób niepojęty umiejętność prowadzenia jachtu. Załącznik: Kiedy i gdzie się tego nauczyła nie chciała zdradzić.Nie pomogły żadne prośby,a nawet grożby kierowane pod jej adresem.Nawet te z pogranicza karalności w rodzaju ,tu cytuję : jak nie powiesz to podzielisz los kotwicy.Jej upór w zachowaniu tajemnicy dał mi skłonność do naprawdę poważnych podejrzeń.Sprawę przemyślałem i stwierdziłem ,że w długie delegacje to ja już jeżdził nie będę. Wróćmy do rejsu.Pogodzie pozostawało wiele do życzenia.Pół godziny słońca i 10 minut deszczu.Stan ten trwał przez połowę pierwszego dnia rejsu.Sytuację pogarszał silny wiatr towarzyszący opadom.Znaczne falowanie potęgowało grozę niedoświadczonej załodze.Sytuacja w czasie krótkotrwałych szkwałów wymu- siła na nas obowiązek założenia kamizelek, które towarzyszyły nam prawie w całym rejsie. Płynąc z Iławy, trzymaliśmy się lewego brzegu, jako że właśnie z tej strony dochodziły najsroższe podmuchy dość uciążliwego wiatru.Miało to również pozytywną stronę.Z estetycznego punktu widzenia lewy brzeg jest piękniejszy.Gęsto porośnięty lasem,z licznymi zatoczkami zachęcającymi do zacumowania, na długo pozostanie w mojej pamięci.Brzeg prawy jest pozbawiony lasów i podzielony został na liczne działki rekreacyjne , przy których pomosty już były zapełnione wszelakim sprzętem pływającym.Prawidło- wość jak wszędzie podobna.Im bardziej wartościowy domek rekreacyjny stojący na działce, tym bardziej wartościowa łajba przy pomoście.A pewnie i taki samochód na posesji.Żeby więc nie denerwować się nierównościami społecznymi z radością przykleiłem się do brzegu widzianego z lewej burty.Zaliczyliśmy kilka krótkich przystanków po tej właśnie stronie w przeuroczych zatoczkach,aby dać ulgę spragninej duszy wrażliwej na piękno natury.Mimo, że była to końcówka maja, jachtów i łodzi było już trochę na wodzie.Znak to że rozpoczęcie sezonu żeglarskiego nastąpi wkrótce.A my nie spiesząc się, zachwyceni krajobrazem lewego brzegu, popełniliśmy grzech nieuwagi.Jak to się stało sam już teraz nie wiem.Wiem tylko tyle,że wpłynęliśmy na silniku do zatoki z obowiązującą strefą ciszy.Pół godziny zajęło mi jej prze- płynięcie i dotarcie do brzegu gdzie stało kilka jachtów.Od jednej z załóg dowiedziałem się o swojej po- myłce w wyborze trasy i nieświadomym naruszeniu strefy ciszy.Powrót to znowu pół godziny.Dalej podróż w kierunku Zatoki Kraga odbywała się zgodnie z planem. Zachwyceni byliśmy i wodą,i zielenią brzegów, i niebem,na którym chmury gnane wiatrem układały ma- jowe witraże.Żeby tak jeszcze słoneczko przypomiało sobie po co zostało stworzone i ogrzało nasze wil- gotne ciuchy.Lecz im bliżej do Zatoki Kraga , tym było go więcej, aby już w samej zatoce obdarzać nas swoją pełnią. Koniec zatoki i widoczny most,a z prawej, wśród drzew, biały romb sygnalizujący początek Kanału Iławskiego. Kanał Iławski to akwen również malowniczy.Łączy Jeziorak z Kanałem Elbląsko-Ostródzkim.Tu już ża- dne kaprysy i złośliwości wiatru nie były nam grożne.Niebo przykryło się błękitem , odkrywając słońce, które w pośpiechu oddawało ciepło,a którego nam skąpiło jeszcze godzinę temu.Patrząc na promyki prze- ciskające się przez listowie,błądząc wzrokiem po zawadiacko nad wodą zwisających gałęziach,wsłuchując się w jazgot ptactwa pomyślałem – czy ja jestem w Raju?Zacząłem się niecierpliwie rozglądać wypatrując Aniołów wśród drzew. Widok żony siedzącej w kokpicie sprowadził mnie na ziemię.Myśli moje od tej chwili stały się bardziej pragmatyczne co jest bardzo wskazane na wąskim kanaliku.Mój załogant też na swój sposób,właściwy tylko jemu, dostąpił cudu zauroczenia.Milcząc wydawał z siebie przyjazne pomruki, aż w końcu rzekł – Kazik napijesz się kawy?Po 30 latach małżeńskiego związku i po szeregu obserwacji w nim poczynionych wiedziałem jedno.Tym widokiem moja ślubna jest również szczęśliwa.Gdyby nie była, kawy bym nie dostał. Załącznik: Kanalik Iławski , jak już wspomniałem, jest wąski i głębokością też nie grzeszy.Dla mojego Kormorana nie było to istotną przeszkodą.Wolałem jednak trzymać się środka.Kormoran ma doczepiony kil o długo- ści 70 centymetrów i przy mijankach z innymi łódkami, będąc blisko brzegu, orałem nim dno jak Boryna pługiem swoje zagony pod przyszłe zasiewy.Pływające liście grążeli robiły destrukcyjną robotę skutecznie wplątając się w śrubę i zachaczając o kil.Ale najgorsze na całej kanałowej trasie były niewidoczne, pływa- jące pod wodą, kije, których obecność ujawniała się gdy już zdrowo waliły w śrubę.Szczególnie dużo tych podwodnych dziadów było na Kanale Elbląsko-Ostródzkim.Ma to związek ze statkami pasażerskimi któ- rych śruby wytwarzają potężne turbulencje wprawiające w ruch leżące na dnie niespodzianki.W ten oto sposób śruba mojej Yamahy doznała uszczerbku na zdrowiu , ale po rejsie, skuteczne działanie pilnika do metalu przywróciło jej dawną świetność. Kanał Elbląsko-Ostródzki jest szerszy i głębszy w porównaniu do Iławskiego.I tak samo dorównuje jemu malowniczością. Szczególną ostrożność trzeba wykazać gdy przed dziobem zobaczymy zakręt.Nigdy nie byłem pewien co z niego się wyłoni.Lepiej ,z pewnym wyprzedzeniem, zająć swoją stronę szlaku żeglownego i nieco zwolnić.Mijanka ze statkiem pasażerskim na wąskim zakręcie jest praktycznie niemożliwa.Rozsądniej jest takiego kolosa przepuścić i oczywiście wcześnie wypatrzyć.Regułą jest , że statki białej floty pływają stadami.Jak zobaczymy pierwszy to drugiego spodziewajmy się po 15...20 minutach.Podobnie trzeciego i dalszych.Warto podpytać załogę na pierwszym mijanym statku o liczebność całej armady i przeczkać jej szarże gdzieś przy brzegu. Jedyny na całej trasie nocleg wypadł nam na początku jeziora Ruda Woda w okolicach Liksajn.Zacumo- waliśmy dziobem w trzcinach a rufą do jeziora.Zachód slońca otoczył nas tradycyjnie czerwienią i zmusił mnie do wypicia piwa które w niewyszukany sposób podkreśliło dziejowe znaczenie tego rejsu.Dziwne było to piwo.Efekt jego działania skupił się na moim załogancie który legł w koi jak kłoda i przeleżał tam do rana. Załącznik: Słabość kapitana do wędkowania zaowocowała krótkim wieczornym spiningowaniem, którego trofeum, w postaci kilku małych okonków ,wróciło do mrocznej wody. A rankiem ruszamy żwawo w kierunku pochylni.Na pierwszej z nich obsługujący mechanik dość szczegó- łowo zapoznał mnie z techniką cumowania do wózka transportowego omawiając też zasady używania sy- gnałów dżwiękowych.Ja płynąłem tamtędy pierwszy raz więc każde jego słowo miało podwójną wagę.Stary wyga spostrzegł od razu że jestem pochylnianym żółtodziobem.Na moje pytanie o koszt przeprawy,patrząc mi w oczy rzekł całkiem wiarygodnie : 300zł.O moja naiwności, zapomniałem wcześniej sprawdzić w in- ternecie,co tam...nie sprawdziłem tego w cenniku który wisiał na drzwiach jego biura.Dałem jemu tę forsę chociaż jej wielkość jakoś nie pasowała do realiów .Każdemu żeglarzowi pokonującemu pochylnie pierwszy raz towarzyszy stres, lub jego mlodszy brat, czyli stresik.Mnie pewnie dopadli obydwaj o czym świadczy łatwość z jaką pozbyłem się trzystu złotych.Gdy zbliżałem się do Kormorana dotarł do mojej skołatanej glowy i wiszących przy niej uszu głos mojego niedawnego oprawcy.Tenże poinformował mnie o swoim wielkim szczęściu polegającym na znalezieniu 270zl.A ponieważ jest uczciwy od urodzenia to wspaniało- myślnie oddaje mi te pieniądze.Zrozumiałem wtedy że całe to zdarzenie z cennikiem to był żart.Podobne kawały robił każdemu nowicjuszowi który zawitał na ''jego'' pochylnię. Dla mnie 'najgorszą' okazała się pierwsza pochylnia.Na drugiej i następnych, stresu już nie było wcale. Pojawiła się w zamian zwykla nuda.Pochylnie są do siebie podobne.Czekaliśmy na spotkanie z Jeziorem Drużno.Okazało się ,że jest to akwen całkowicie porośnięty roślinnością wodną.Wolny od niej jest tylko tor wodny.Sama przeprawa Drużnem nie nastręcza trudności i minęła raczej przyjemnie.Spotkaliśmy dwie łódki płynące w kierunku pochylni.Na pewno nie zdążą pokonać piątej, było już póżno po południu. Na Drużnie odnotowaliśmy miły akcent ze spotkania stateczka białej floty.Kurtuazyjna wymiana grzecz- ności i kilka zdjęć. Jeszcze tylko dwie godziny i przywita nas Elbląg.Było fajnie. Przyrzekliśmy sobie o ponowieniu rejsu tą samą trasą w 2010r.Tak też się stało.Łódka trochę większa i załoga liczniejsza. Załącznik: A już na koniec muszę rzec ,że w 2011 też będą pochylnie lecz łódką tylko 4- ro metrową z własnoręcznie zrobioną kabinką.I tylko samotnie – wokół Jezioraka. Kazimierz Haratym. Elbląg |
Autor: | robhosailor [ 25 kwi 2011, o 18:13 ] |
Tytuł: | Re: Rejs Ilawa - Elbląg |
Kazik635 napisał(a): w 2011 też będą pochylnie lecz łódką tylko 4- ro metrową z własnoręcznie zrobioną kabinką.I tylko samotnie – wokół Jezioraka. Proszę natychmiast (albo jeszcze szybciej) pokazać tę łódkę w dziale "Jachty..." - pod karą śmierci przez wbicie na pal!!! |
Autor: | Kazik635 [ 25 kwi 2011, o 18:35 ] |
Tytuł: | Re: Rejs Ilawa - Elbląg |
'wbicie na pal?',w czasach tolerancji perwersji zachowań wszelakich, może mieć znamiona hedonistyczne.Lajbę dopiero kończę i za miesiąc będzie gotowa.Wyruszam 20 maja.Zdjęcia na pewno dodam. |
Autor: | Kazik635 [ 26 sie 2012, o 21:05 ] |
Tytuł: | Re: Rejs Ilawa - Elbląg |
jeżeli czytanie Wam się nie znudziło to dla relaksu jest i filmik: http://www.youtube.com/watch?v=pqvwaBiVkPI |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |